Co u Was słychać? Cieszę się, że trafiliście (z powrotem) na nasz blog. Moje wpisy Hello, I’m Ronny… oraz Always on the road, but still at home jasno pokazują, że ani w moim życiu prywatnym, ani zawodowym, prawie żaden dzień nie jest taki sam jak poprzedni. Dlatego bardzo cenię sobie pewne rutyny, które ułatwiają mi codzienne funkcjonowanie w różnych obszarach i po prostu dobrze mi robią – w tym poście chciałbym Wam o tym wszystkim opowiedzieć.
Gdzie jest wola, tam jest sposób
Zawsze byłem sportowym typem faceta, który w życiu codziennym przywiązuje dużą wagę do ćwiczeń – czy to grając w piłkę, czy chodząc na siłownię. Jako zawodowy kierowca robię jednak głównie jedną rzecz: siedzę za kółkiem. A jak wszyscy wiemy, siedzenie to nowe palenie w dzisiejszym społeczeństwie. Zwłaszcza w moim zawodzie problemy fizyczne nie są rzadkością; wielu moich kolegów cierpi na przykład na nawracające przepukliny dysków. Chciałbym sobie tego oszczędzić! Dlatego staram się włączyć do swojej pracy odpowiednią ilość ćwiczeń, szczególnie gdy jestem w drodze.
Aby mieć pewność, że to się uda, codziennie wyznaczam sobie na to stały przedział czasowy. Tak więc, gdy jestem w drodze do pracy, między trzecią a szóstą rano – czyli przed rozpoczęciem pracy – jest czas na aktywność sportową. Jasne, to bardzo wcześnie, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że inaczej po prostu nie potrafię. Dzięki temu z samego rana robię coś dla siebie, zaczynam dzień fit. Dla mnie osobiście najlepsze rozwiązanie!
Przygotowanie jest wszystkim
Aby móc cieszyć się takimi wygodami, konieczne jest odpowiednie zaplanowanie codziennych zajęć i wycieczek. Dużą wagę przywiązuję do samodzielnego planowania przerw w pracy. Pozwala mi to również wykorzystać fakt, że siłownia, do której jestem zapisany, należy do sieci. Mogę więc trenować niemal wszędzie – przynajmniej w obrębie Niemiec. Dodatkowo zawsze mogę zatrzymać się w miejscach, które mają mi coś do zaoferowania – niezależnie od tego, czy są to zabytki, czy po prostu miłe miejsce na filiżankę kawy. Krótko mówiąc: dzięki odpowiedniemu planowaniu widzę na moich wycieczkach o wiele więcej niż szary asfalt i mało zachęcające przystanki!
Chodzi więc o to, aby z góry uwzględnić wszystko, co można zaplanować, aby zminimalizować możliwość niespodzianek – a te zawsze się zdarzają. To właśnie daje pewną elastyczność i swobodę, ale oczywiście nie może działać bez ustalenia odpowiednich założeń z pracodawcą lub zarządcą floty. Firma przewozowa Böhm robi wszystko, aby trasy były jak najlepiej zaplanowane. Bardzo pomocny jest fakt, że robię wiele stałych tras i zazwyczaj muszę tankować najwyżej co trzy dni, ponieważ nasze ciężarówki są wyposażone w dwa zbiorniki. Jeśli w drodze potrzebuję jeszcze nowego paliwa, korzystam z aplikacji, która wyświetla opcje tankowania na mojej trasie – ale zazwyczaj mogę zatankować na placu Böhma. Jak więc widać, z odpowiednim przygotowaniem wiele jest możliwe!
Sukces poprzez konsekwencję
Nie wyobrażam sobie mojego codziennego życia zawodowego w inny sposób – i szczerze mówiąc, nie chcę. Konsekwencja jest dla mnie bardzo ważna i doceniam, że mój pracodawca oferuje mi takie możliwości. To także jeden z powodów, dla których nadal pracuję jako pracownik, a nie – jak inni zawodowi kierowcy – robię krok w kierunku samozatrudnienia. Ci mają nadzieję na bycie swoim własnym szefem i niezależność, na możliwość swobodnego planowania, a tym samym na kontrolę. Również w Böhm korzystam z tych możliwości, ale bez stresu i przepracowania – ponieważ kierowcy na samozatrudnieniu pracujący na własny rachunek muszą być jednocześnie kierowcą, dyspozytorem i mechanikiem w jednej osobie.
Jak dotąd, moje doświadczenie pomaga mi spokojnie opanować takie niespodzianki jak np. długi korek. Mogę sobie jednak wyobrazić, że podróżowanie e-truckiem przyniesie nowe lub inne wymiary planowania – ale o tym opowiem więcej w dalszej części tego bloga…
W trakcie #ContiEuropeanRoadshow z pewnością czeka na mnie kilka (nowych) wyzwań. Dlatego też obecnie pracuję nad swoją znajomością języka angielskiego. Do tej pory nie było prawie żadnych problemów z komunikacją na trasie; w razie wątpliwości używałem rąk i nóg, bo ludzie, z którymi rozmawiałam na trasach, niekoniecznie sami mówili po angielsku. W czerwcu roadshow zabierze mnie do Anglii, a do tego czasu chcę być sprawny językowo. Przy odpowiedniej ilości przygotowań, dyscypliny i ambicji na pewno się uda. A może Wy macie dla mnie jakieś wskazówki?
Do zobaczenia w drodze,
Ronny
0 komentarzy